Trzeba umrzeć żeby się narodzić.
Każde nowe doświadczenie niesie za sobą prawdę. Prawdę o nas samych. Moja wolność była chwilowa. Zrozumiałam to teraz. Prawdziwa wolność kosztuje. Trzeba przejść długą, bolesną drogę. Weszłam na nią. Czuje się jak dziecko we mgle i w dodatku w labiryncie.
Dziś nad ranem miałam sen. Sny powróciły wczoraj, po kilku tygodniach, w dodtku pod postacią koszmarów. W obydwu snach byłam w rodzinnym domu. Ten z dzisiaj był naprawdę przerażający. Ktoś chciał mnie zabić. uciekałam przed śmiercią. Śmierć przybrała postać mężczyzny i kobiety. Nie współpracowali razem, wręcz przeciwnie, byli dla siebie wrogami. Polowali na mnie jak dwa wilki na swoją ofiarę, kto pierwszy ten lepszy. Kiedy znalazłam się w pułapcei czułam, że zbliża się koniec, wydarzyło sie coś niespodziewanego. "Mężczyzna śmierć" zabił "Kobietę śmierć", ale nie po to, żeby mi pomóc, chciał mnie mieć tylko dla siebie. Czułam czyste zło. Stanęłam z nim w oko w oko i jakimś cudem znalazłam pistolet. Mierzyłam prosto w niego i w tym momencie sie obudziłam. Byłam przerażona. Czułam, że miałam umrzeć.
Zastanawiałam się, co to wszystko znaczy? Umrzeć mam ja, czy moje EGO? Skąd ten pistolet? Byłam w takiej pułapce, że nie miałam szans, a tu dostałam dar od losu?
Pod koniec dnia coś zrozumiałam. Nie uporałam sie z przeszłością. Wydawało mi się, że mam to już za sobą, ale najwyraźniej nie przepracowałam wszystkiego.
Najbardziej boję się odrzucnia i choć wmówiłam sobie, że jest inaczej, to prawda jest taka, że to właśnie Strach przed odrzuceniem jest moim Demonem.
Uciekam przed każdą głębszą relacją, wytykam mężczyznom wady, a sama boję się być sobą.
Jestem ofiarą molestowania seksualnego. Mój najstarszy brat podglądał mnie i siostry w czasie kąpieli, dotykał w intymne miejsca. Nie pamiętam dokładnie, kiedy to się zaczęło, ale byłam bardzo mała. Moją młodszą siostrę zgwałacił jak miała ok 5 lat, wkładając jej świetlówke w pochwę. Piszę to teraz bez emocji. Dotarło do mnie dzisiaj, że nie przepracowałam tego do końca. Konsekwencjją tego jest poszukiwanie u mężczyzn akceptacji. A na wszelki wypadek, gdybym miała jej nie dostać ogradzam się murem i próbuję pokazać sobie i innym, że jestem twarda, niezależna, samodzielna i do szczęścia potrzebuję tylko sieebie. Po części tak jest. Bo do szczęścia potrzebuję miłości do samej siebie. A dopóki będę się bać, to ta miłość nie będzie pełna. Strach często będzie mi towarzyszył, ale powinien stać z boku a nie być we mnie. Mam go obserwować a nie być nim.
Zrozumiałam ten sen. Mój strach mieszkał ze mną w domu rodzinnym. To tam straciłam poczucie bezpieczeństwa, dlatego tam wracam w koszmarach. I tam powinnam umrzeć, ja albo mój Demon.
Myślałam, że wybaczając bratu uwolnię się od tego koszmaru, ale tu nie chodzi o wybaczenie. Wybacza Ego. Moje Ego wybaczyło, bo chciało być ponad tym wszystkim, pokazać sobie i innym, że jest lepsze, bo potrafi przebaczać. I dzięki temu mój Demon dalej kroczył przy mnie, dyktując mi warunki. Czy dziś jestem gotowa do wybaczenia w miłości? Nie wiem. Dzis potrafię na to spojrzeć z boku. Wiem, że wybaczyć to za mało. Czuję wdzięczność. Dziękuję bratu, a właściwie jego duszy, że wzięła na siebie tą rolę. Rolę oprawcy, a tak naprawdę rolę mojego nauczyciela w najtrudniejszej lekcji, jaką miałam odbyć w tym życiu. Pisząc to nie czuję żadnych emocji. Ani smutku, ani radości, ani wzruszenia. Czuję wewnętrzny sppokój, neutralność. Tak jakbym obserwowała siebie z boku.
Trzeba umrzeć, żeby narodzić sie na nowo.