Przemyślenia
Dziś mam gorszy dzień.
Tzn. nie czuję takiej mocy jak wczoraj, nie odczuwam tego blasku. Czuje za to tęsknotę.
Jednocześnie jestem pogodzona ze wszystkim. Nie buntuję się. Akceptuję.
Od czasu do czasu napływaja mi tylko łzy do oczu, spłyną delikatnnie po policzku, zostawiając uczucie świeżości. Łzy wzruszenia nie smutku.
Tak. To czas, kiedy płacę cenę.
Szukałam miłości tak wiele razy. Rozdawałam kawałki swojej duszy, tym którzy widzieli we mnie odrobinę szczęścia, miłości, a niektórzy tylko przyjemności. Jednak za każdym razem przychodziło rozczarowanie. Poczucie, że daję więcej niż otrzymuję. A ja szukałam siebie. Kogoś, kogo oczy odbiją moje oblicze. Kogoś, kto rozumie moje myśli. Kogoś przy kim milczenie nie będzie krępujące.
Odchodziłam. Odpychałam. Szukałam dalej.
Cierpiało wiele serc.
A ja szłam dalej. Po cichu prosząc o prawdziwą miłość. O miłość taką, jaką ja jestem.
I dostałam.
W najmniej spodziewanym momencie. W momencie, kiedy powiedziałam sobie i do wszechświata, że chcę być sama, że potrafię być sama.
Poznałam swój Bliźniaczy Płomień.
Nie, nie .... to nie będzie słodka, piękna lovestory.
Nawet nie wiem, czy będę w stanie choć w połowie ująć słowami, to co się wydarza, ale czuję potrzebę wyrażenia tego, więc spróbuję.
Ale nie dzisiaj...
Dziś na przemian mieszają się uczucia radości duszy i smutku ego.
Jestem wszystkim i niczym jednocześnie.
Wszechświatem i nicością.
Pełnią i nowiem .
Smutkiem i miłością.